|
Historia rękopisu*
j. robert lennon, tekst zuzanna morawiecka, rysunki
Miejscowy poeta cieszący się w kraju znaczną sławą
skompletował nowy zbiór wierszy, którego redakcja i publikacja, z powodu
bolesnej i skandalicznej serii problemów osobistych, opóźniły się o kilka lat.
Kiedy poprawki zostały wreszcie ukończone, poeta sporządził na maszynie
czystopis manuskryptu i zaniósł go do samochodu żeby pojechać do punktu i
zrobić kopie.
Po drodze jednak zatrzymano poetę za przejazd na
czerwonym świetle, a następnie stwierdzono, że był nietrzeźwy. Zgodnie z
obowiązującymi w naszym kraju nieubłaganymi przepisami dotyczącymi prowadzenia
po pijanemu odebrano mu samochód i prawo jazdy.
Odzyskawszy trzeźwość poeta zdał sobie sprawę, że rękopis
znajduje się nadal w samochodzie i poprosił policję o jego zwrot. Policja
jednakże stwierdziła, że zawartość samochodu już do niego nie należy i
odmówiła. Odmowa ta poskutkowała przewlekłą batalią prawną, podczas której nasz
ukochany poeta zmarł pozostawiając los rękopisu niepewny.
Ale wydawca poety, ożywiony pragnieniem publikacji
pośmiertnego tomu, dobił targu z departamentem policji: gdyby ktoś na
posterunku przeczytał ukończone wiersze przez telefon, wydawca mógłby dokonać
ich transkrypcji i opublikować je w formie książkowej bez zmiany właściciela
rękopisu. Poza wszystkim, argumentował wydawca, nawet jeśli rękopis jest prawną
własnością miasta, to jego zawartość nie, skoro powstała poza samochodem poety.
|
|
|
Policja wydała zgodę, miała miejsce telefoniczna recytacja, książka ukazała się
i spotkała się z wielką aprobatą zapewniając poecie w kanonie literackim miejsce,
jakiego nigdy za życia nie osiągnął.
Ostatecznie jednak zwolennicy poety wygrali prawną bitwę
przeciwko miastu i oryginalny rękopis został odzyskany. Wszyscy byli zszokowani
widząc, że wykazuje tylko nieznaczne podobieństwo do opublikowanej książki.
Było to niedługo przed tym, jak pewien policjant przyznał
się, że większość przedyktowanego telefonicznie tekstu rękopisu była
improwizacją. Jego jedynym wytłumaczeniem było, że dostrzegł pole do ulepszeń i
nie mógł się powstrzymać przed wprowadzeniem tu i ówdzie kilku zmian. Niemal
natychmiast policjanta zwolniono, a uznana książka została kompletnie
zdyskredytowana. Prawdziwy rękopis został wydany w całości i zebrał chłodne
recenzje.
Policjant nie zaprzestał pisania wierszy. Większość
przyznaje, że są doskonałe, ale mało kto wyda prace kogoś, kto wsławił się taką
nieuczciwością.
ze zbioru "100 Pieces For The Left Hand"
tłumaczenie marysia morawiecka
* Tytuł "Historia rękopisu" nie jest oryginalny i został nadany przez dziennikarzy wędrownych.
|