|
debiut
Wystarczy litr...
natalia żaba
Litr musi wystarczyć na cały dzień. Trochę mało, chociaż nie
można się tu objadać, bo ciągle trzeba by latać do w.c.
     Herbatę sam
sobie robię. Cały termos sobie narobię i mam na cały dzień.
     Żeby
napełnić biały, litrowy termos, trzeba wstać przed piątą. Przed szóstą trzeba
wyjść z domu i pojechać na giełdę przy ulicy Obornickiej. Jeszcze parę lat temu zakupy robiło się na Krzywoustego, ale
plac sprzedali, postawili Koronę i teraz cała Polska nam jej zazdrości.
     Na giełdzie
każdy, choćby po zawodówce, to jest kierownik, szeryf lub prezes. Jak chcesz
coś korzystnie kupić, to nie możesz przepraszać, że żyjesz. Podchodzisz i tak
prosto z mostu, energicznie:
- Po ile masz, kierownik, te wibratory? – mowa o kolbach
kukurydzy. - Po dwadzieścia pięć.
- Daj no mi za dwadzieścia.
- A nie wygłupiaj się. Wczoraj były po czterdzieści.
- Nie to nie, idę do sąsiada.
- Dobra, szeryf. Bierz za dwadzieścia.
     Nieraz, jak
jest mało towaru, to nie pogadasz. Tak jest w soboty lub na przednówku. Nie ma
się co wtedy targować, tylko podbiegasz, łapiesz, co jest, bo za chwilę to nic
nie będzie. Chociaż tak prawdę powiedziawszy, to nic nie idzie. Czasami taki
rolnik to i tydzień stoi z towarem, a jeśli dużo ich przyjedzie, to cena spaść
może do siedemdziesięciu procent.
     Lekko nie jest. Trzeba dźwigać
ciężkie wory z warzywami… praca nie dla dziewczyn. Chociaż coraz więcej kręci
się ich po placu. Jak wyprodukuje, to i sprzedać musi. Pracy mało, to się
wszystkie łapią. Ale dla kobiet to jest za ciężka robota.
     Pan Janusz pracował w kiosku
razem z żoną. Kiedyś to ona parzyła herbatę do termosu. Teraz tego nie robi.
Nie żyje. Każdy dzień spędzali razem. Rano wstawali i jechali na giełdę. Ona
wybierała, co potrzebne, on podjeżdżał i ładował.
     Kobieta lepiej zna się na takich
rzeczach co do zjedzenia. A teraz muszę sam chodzić, zaglądać, zaglądać,
zaglądać…bardzo tego nie lubię.
     Bo nie ma nic prostszego, jak dać
się oszukać. Przykład? Pomidory. Oglądasz z wierzchu – niby ładne, fajniutkie
takie… W skrzynce zawsze są trzy warstwy. Dwie są ładne, a na spodzie same małe
lub zgniłe. To się nazywa krycie.
     Jak można u siebie mieć manko?
No, niby nie można. Można za to nie wyjść na swoje. To, że kupisz czasem kryte
pomidory, to nie takie straszne. Za to opłaty są tak wysokie, że na życie z
ledwością starcza. Ale głodować się nie głoduje – jak się prowadzi taki biznes.
Za to zapłać ZUS, podatki. Tylko z dzierżawą nie jest tak źle, bo to rodzinny
interes. Kiosk postawił własnoręcznie wujek Marian jeszcze za komuny. Potem
dostał wylewu i zmarł. Pan Janusz został zwolniony z zakładu mięsnego – bo to
likwidowali wtedy – i jak mówi, „nie miał wyboru”. Wydzierżawił, odmalował i
handluje do dziś. Kiosk ma kolor zielony, jest odrapany i wymaga remontu, ale
chyba do tego nie dojdzie. Zbyt dużą konkurencję stanowią duże dyskonty
spożywcze i hipermarkety. Pan Janusz mieszka niedaleko Hitu.
     Tam zawsze są pełne parkingi
samochodów. Czy te autobusy do Korony. Przecież one za każdym razem mają zajęte
wszystkie miejsca – skarży się pan Janusz.
     Ludzie nie mają co robić z nudów,
to myślą sobie: „a pojadę, bo za darmo”. Każdy pojedzie, zrobi zakupy, a tu
promocja, gratis i klientów coraz mniej do warzywniaka. Stali zawsze są, ale
taki przyjdzie, weźmie trzy palety jajek i nie widać go przez dwa tygodnie. Jak
ktoś nie ma czasu, na przykład pracująca kobieta, to przez przypadek zobaczy,
podbiegnie, weźmie dwie marchewki i leci dalej. Czasami jak się za bardzo spieszy,
to przewraca skrzynkę z orzechami włoskimi,
obraca się wraz ze sztucznym futrem i rozkazuje pośpieszną jak pociąg prośbą
komuś zdecydowanie od siebie młodszemu, by po niej posprzątać. Sama rzuca
krótkie: „Oj, Jezu! Żeby tylko takie katastrofy były”, łapie te swoje marchewki
i biegnie dalej. Pan Janusz nie zdradza żadnych emocji swoją dokładnie ogoloną
twarzą. Ktoś młodszy zbiera orzechy, klienci kupują, sprzedawca sprzedaje…
     Jeszcze dwa lata temu, jak żona żyła, to było znośnie. Zmarła
w tym kiosku – z przepracowania. I teraz pracuj tu, przyjeżdżaj codziennie, jak
wszystko, wszystko ci o tym przypomina.
II NAGRODA 2003
|