lato'05
str. 1  



publicystyka  strona główna



Do przedstawiciela którego z politycznych bloków napisałby Hesse list dzisiaj? I czy teraz w ogóle znalazłby on jakąś polityczną siłę wartą jego szczerego poparcia? Pytania, rzecz jasna, retoryczne. Niemniej, wobec jasności zajętego przez niemieckiego pisarza stanowiska oraz trafności jego wniosków, pytania, które po przeczytaniu tego krótkiego tekstu nie dają spokoju. Przepaść pomiędzy biedotą a możnymi tego świata wzmaga się nie tylko na osi północ-południe, lecz także w wypieszczonych kilkudziesięcioletnim dobrobytem krajach "zachodu" i tych uwiedzionych zza "żelaznej kurtyny". Hesse napisał swój "List do komunisty" ponad osiemdziesiąt lat po opublikowaniu komunistycznego manifestu. Dzisiaj, niemal osiemdziesiąt kolejnych lat później, zawarta w nim krytyka kapitalizmu w niczym nie straciła na aktualności. Jeśli od połowy XIX w. coś się na tym polu zmieniło, to chyba tylko to, że jeśli jeszcze nawet autor "Wilka Stepowego" mógł mieć pewność, iż komunizm stanowi jedyną drogę ratunku dla przygniecionej ciężarem "konającego kapitalizmu" biedoty, innych dróg bowiem nie było, to dzisiaj, po samobójstwie komunistycznej utopii, wszystkie szerokie drogi zdają się prowadzić donikąd, zaś "zmartwychwstały" kapitalizm dzięki nowoczesnym środkom transportu, komunikacji i przymusu z każdym dniem zwiększa swój zasięg. I podobnie jak wtedy, również dzisiaj niezależni twórcy zdają się nie być pożądani. I tacyż naukowcy... i dziennikarze. I zapewne skutki tego też będą podobne.(ak)


List do komunisty

hermann hesse


Moje osobiste stanowisko wobec komunizmu da się nietrudno sformułować. Komunizm (przez co w istocie rozumiem cele i myśli starego marksowskiego manifestu) zbiera się właśnie do przeforsowania w świecie własnego urzeczywistnienia. Świat dojrzał do tego nie tylko odkąd kapitalistyczny system wykazuje tak wyraźne oznaki rozpadu lecz przede wszystkim odkąd »większościowa«-socjaldemokracja całkowicie porzuciła rewolucyjny sztandar.

Uważam komunizm nie tylko za uzasadniony, uważam go za oczywisty – nawet gdybyśmy wszyscy byli przeciw temu, nadszedłby i zwyciężył. Kto dzisiaj stoi po stronie komunizmu, ten przytakuje przyszłości.

Oprócz owego Tak, które odnośnie waszego programu wypowiada mój rozum, również jakiś głos we mnie, odkąd żyję, opowiadał się za cierpiącymi, zawsze byłem za uciemiężonymi przeciw ciemiężycielom, za oskarżonymi przeciw sędziom, za głodującymi przeciw żarłokom. Tylko że doprawdy nigdy nie nazwałbym tych zdających mi się być naturalnymi uczuć komunistycznymi, lecz raczej chrześcijańskimi.

Tak więc: wierzę wraz z panem, że wznosząca się ponad konającym kapitalizmem marksistowska droga ku wyzwoleniu proletariatu jest drogą przyszłości, i że świat musi nią podążać, czy tego chce, czy nie.

Do tego miejsca jesteśmy zgodni.

Teraz pan jednak zapewne pyta: dlaczego ja, skoro wszak wierzę w słuszność komunizmu i chcę dobrze dla uciśnionych, nie podążam jednak z panem do boju i nie oddaję swego pióra w służbę pana partii.

Na to odpowiedzieć jest trudniej, tutaj bowiem rozchodzi się o rzeczy, które dla mnie są święte i wiążące, które dla pana jednakże ledwie tylko istnieją. Całkowicie i zdecydowanie odmawiam partyjnego członkostwa lub oddania mojego pisarstwa na służbę programu pana partii, aczkolwiek wizja pozyskania braci i towarzyszy, wspólnoty ze światem podobnie myślących byłaby wystarczająco nęcąca.

Ale my nie myślimy podobnie. Bo nawet jeśli aprobuję pańskie cele, albo, by powiedzieć jasno: nawet jeśli wierzę w to, że komunizm jest dojrzały, aby przejąć władzę i tym samym olbrzymią odpowiedzialność, poczynając od obarczenia siebie krwią i wojną - to nie jest to dla mnie niczym innym niż gdybym w listopadzie wierzył, że teraz już wkrótce nadejdzie zima. Wierzę w komunizm jako program na nadchodzącą ludzką-godzinę, uważam iż jest on nieodzowny i nie do uniknięcia. Natomiast w żadnym razie nie wierzę w to, że komunizm daje lepsze odpowiedzi na wielkie życiowe pytania aniżeli jakakolwiek wcześniejsza mądrość. Sądzę, że po stu latach teorii, i po wielkim rosyjskim doświadczeniu, ma on teraz nie tylko prawo, ale też obowiązek urzeczywistnienia się w świecie, i wierzę oraz mam szczerą nadzieję, że uda mu się zlikwidować głód i uwolnić ludzkość od wielkiej zmory. Ale że tym sposobem osiągnięte zostanie to, czego nie udało się osiągnąć religiom, prawodawstwom i filozofiom wcześniejszych tysiącleci, w to nie wierzę. Że komunizm miałby mieć rację ponad proklamowanie prawa wszystkich ludzi do chleba i szacunku oraz być lepszy od jakiejkolwiek innej wcześniejszej formy wiary, w to nie wierzę. Ma on swe korzenie w dziewiętnastym wieku, na glebie najbardziej jałowych i aroganckich rządów rozumu, przemądrzałej, pozbawionej fantazji i serca profesorskości. W tej szkole nauczył się Karol Marks myślenia, jego postrzeganie historii jest postrzeganiem ekonomisty, wielkiego fachowca, ale w żadnym razie nie jest ono »bardziej rzeczowe« niż jakikolwiek inny rodzaj postrzegania, jest ono nadzwyczaj jednostronne i nieelastyczne: jego genialność i zasadność nie wynikają z wyższego duchowego szczebla, lecz z jego zdecydowania do czynu.

Gdybyśmy pisali dzisiaj rok 1831 zamiast 1931, byłbym zapewne jako poeta i pisarz bardzo silnie zaniepokojony wiewami i wstrząsami jutra i pojutrza i przez pewien czas poświęciłbym dla zrozumienia szykującego się przewrotu wszystkie moje siły. Tak uczynił wówczas poeta Heinrich Heine, i w Paryżu stał się przez pewien czas, być może najbardziej płodny czas swego życia, przyjacielem i współpracownikiem młodego Karola Marksa. Dzisiaj jednakże ten sam Heine też interesowałby się znowu bardziej jutrem i pojutrzem aniżeli wprowadzaniem tego, co już dawno zostało zrozumiane jako właściwe i wprowadzenia warte. Dzisiaj rozpoznałby on bez trudu, że socjalizm już ma szkołę za sobą i albo musi sięgnąć po światową władzę albo jest skończony. I aprobowałby on ów proces, komunistyczny podbój świata, i uznał go za prawidłowy, niemniej nie odczuwałby żadnej pobudki, by współciągnąć ten toczący się z pełnym impetem wóz.

Poeta nie jest ani czymś lepszym, ani czymś mniej znacznym niż minister, niż inżynier, niż mówca ludowy, ale jest on czymś całkowicie od nich innym. Topór jest toporem, i można nim rozłupywać drewno bądź też głowy. Ale zegarek czy barometr istnieją dla innych celów, i jeśli chce się nimi rozłupywać drewno lub głowy, psują się, bez pożytku dla nikogo.

Nie jest to odpowiednie miejsce, aby wyliczać i wyjaśniać zadania oraz funkcje poety jako szczególnego narzędzia ludzkości. Jest on może rodzajem nerwu w organizmie ludzkości, organem mającym reagować na subtelne wołania i potrzeby, organem budzącym, ostrzegającym, skłaniającym do uwagi. Ale nie jest on narzędziem, którym sporządza się i przybija plakaty, nie nadaje się on na rynkowego obwoływacza, bowiem moc jego wcale nie leży w głośnym głosie, to potrafi Hitler dużo lepiej. W każdym jednak razie, a jego zadania niechby były takie czy siakie: tylko wtedy ma on jakąś wartość i tylko wtedy można go brać poważnie, gdy siebie nie sprzedaje i nie pozwala wykorzystać, gdy woli cierpieć lub umrzeć aniżeli sprzeniewierzyć się temu, co odczuwa w sobie jako powołanie.

Karol Marks miał dla liryki i sztuki przeszłości, np. greckiej, doprawdy wiele zrozumienia, i jeżeli w jakimś punkcie swej nauki nie był on być może całkiem szczery, to w tym, że pomimo swej wiedzy nie uznał sztuk pięknych za organ ludzkości, lecz jedynie za cząsteczkę »ideologicznej nadbudowy«.

Nie, raczej chciałbym was komunistów przestrzec przed poetami, którzy wam się oferują, którzy nadają się na obwoływaczy i współbojowników. Komunizm jest sprawą bardzo mało liryczną, taką był już u Marksa a dzisiaj jest taką jeszcze o wiele bardziej. Komunizm, podobnie jak każda duża fala materialnej władzy, nawet narazi poezję na wielkie niebezpieczeństwo, będzie miał niewiele upodobania do jakości i, wcale tego nie żałując, spokojnym krokiem zadepcze na śmierć wiele piękna. Przyniesie on rozmaite przewroty i nowy porządek, nim zbudowany zostanie dla nowego społeczeństwa nowy dom; wokół będzie leżeć wiele gruzu, a my artyści jako pomocnicy nie będziemy tam pożądani. Nas i nasze drażliwe troski będzie się jeszcze bardziej wyśmiewać i często brać się nas będzie jeszcze mniej poważnie, niż działo się to w epoce burżuazji.

Ale w nowym domu ludzkości bardzo szybko znowu zrodzi się niezadowolenie, i gdy tylko zażegnany zostanie strach przed głodem, okaże się, że również człowiek przyszłości i masy posiada duszę, i że ta wykształca swoje własne rodzaje głodu i potrzeb, popędu i przymusu, i że popędy, potrzeby, życzenia i marzenia owych dusz mają nader wielki udział we wszystkim, co ludzkość myśli, czyni i do czego dąży. I jeśli wtedy znajdą się tam znawcy dusz: artyści, poeci, rozumiejący, pocieszyciele, przewodnicy, będzie to dla ludzkości dobre.

W tej chwili wasze zadania łatwe są do rozpoznania. Wy komuniści macie do wypełnienia jasny program, i tym wam się trzeba zająć. Wasze zadania zdają się być w tej chwili o wiele przejrzystsze, o wiele konieczniejsze i poważniejsze niż nasze. To się znowu odmieni, jak odmieniało się już często.

Być może prawem prowadzących wojnę zgładzicie tego czy innego poetę, bo układa on dla waszych wrogów bojowe pieśni; prawdopodobnie następnie okaże się, że wcale nie był on poetą, lecz jedynie twórcą plakatów. Lecz ze szkodą dla siebie samych będziecie się łudzić, jeśli wierzycie, że poeta jest instrumentem, którym dowolnie jakoby niewolnikiem albo kupczącym talentem może posługiwać się rządząca w danym czasie klasa. W tym zapatrywaniu ciężko byście się na swych poetach zawiedli a przyłączyliby się do was właśnie ci bezwartościowi. Prawdziwych artystów i poetów, jeśli zechcecie się kiedyś o to zatroszczyć, po tym zaś poznacie, że mają nieujarzmiony pociąg do niezależności i przestają natychmiast pracować, gdy chce się ich zmusić do wykonywania pracy inaczej niż tylko wedle ich własnego sumienia. Oni nie sprzedadzą się ani za marcepan, ani za wysokie urzędy i zgodzą się raczej na śmierć aniżeli pozwolą wykorzystać. Po tym będziecie mogli ich rozpoznać.

(1931)

z niemieckiego: dziennikarze wędrowni (kumaszyński)

LATO 2005  str. 1


publicystyka  strona główna 

wędrowiec © dziennikarze wędrowni